Wstępne (subiektywne) podsumowaniePreliminary (subjective) summary

Mógłbym ograniczyć się do jednego zdania: Działo się!

Ale wielu z Was (nas) może nie być zadowolonym z takiego podsumowania wyprawy, którą bądź co bądź trwała prawie 6 tygodni, a przygotowania do niej zabrały równo rok. Poniżej zatem moje krótkie podsumowanie czasu spędzonego na Grenlandii:

a/ na własnych nogach przeszliśmy ok. 80-90 km (nie licząc poruszania się po miasteczkach), głównie w terenie górskim; niby nie wiele, ale zapraszam na Grenlandię z plecakami ważącymi ponad 20 kg na ten same szlaki; wtedy porozmawiamy :-)

Zachód w Icefiordzie

b/ jako wilki morskie naszym Zodiakiem przepłynęliśmy ok. 150 km; silnik naszej „łodzi” miał aż 15 koni mechanicznych, ale Zodiak na pełnym gazie potrafił unieść się niczym ślizgacz (z falą); płynięcie pod falę było czystym samobójstwem, groziło też całkowitych wychłodzeniem organizmu, a to za sprawą wody, która spadała na śmiałka z każdej strony;

c/ na kajakach przepłynęliśmy ok. 60-65 km (morzem); chyba zawsze pod prąd :-)

d/ niestety nie liczyłem widocznych gór lodowych, ani jezior – w każdym razie jest ich tam razem tysiące, setki tysięcy;

e/ na szlaku średnia liczba kalorii wynosiła w moim przypadku ok. 1200; rano płatki owsiane zalewane wodą (porcja na kubek), po południu posiłek główny – liofilizat zalewany wodą, czasami na kolację była zupka zalewana wodą;

f/ w konsekwencji powyższego przyjechałem chudszy o 9,4 kg; Żona prosi mnie abym już więcej nie chudł, bo będę zaprzeczeniem mężczyzny w jej oczach :-);

g/ najstarszy „napój”, który piłem to oczywiście woda z wszędobylskich gór lodowych; miała jakieś 2-3 tys. lat; z Cin-Cin smakowała znakomicie; ale pół litra przegotowanej potrafiło zabić smakiem; na kajakach nie mieliśmy w zasadzie dostępu do świeżej wody, więc piliśmy głównie „lodówkę” – końcówka była ciężka;

Poranek we mgle

h/ najstarszą „potrawą” którą miałem okazję skosztować był trzymiesięczny chleb na polskim jachcie Solanus; nie wiem jak to zrobili, ale smakował wyśmienicie :-)

i/ przywiozłem 71 rolek slajdu :-); ze względu na awarię mojej Mamiyi większość rolek średniego formatu pozostała niestety nienaświetlona;

j/ najwyższa temperatura oscylowała ok. 18 stopni (w słońcu było nawet cieplej); najniższa – poniżej zera;

k/ nie zaznałem nocy przez cały pobyt na Grenlandii; zawsze było jasno na tyle, że można było książki czytać; ze względu na wagę żądnej nie miałem, a z audiobooków odświeżyłem sobie „Folwark Zwierzęcy” Orwela; później Zen odmówił współpracy;

l/ jestem w kartotekach i raporcie policji w Ilulissat – szczegóły mrożącej historii wkrótce w relacji :-);

m/ jako trzeci pilot samolotu Dash-9 w barwach Air Greenland brałem udział w lądowaniu w Ilulissat;

Dash

n/ nie widziałem wieloryba, za to listy wyżerały nam jedzenie :-); zemsta była okrutna – zjadłem przepyszny stek z wieloryba :-)

o/ Grenlandia jest przepiękna i różnorodna i całkiem dzika – w większości miejsc nie uświadczysz drugiego człowieka;

p/ czy wiecie, że na Grenlandii do niedawna mieszkały pingwinopodobne ptaki? szczegóły wkrótce!

q/ padało tylko jeden dzień; pokropiło – dwa razy – to się nazywa mieć szczęście :-)

r/ czasami było mi ciężko – tęsknota za domem, zmęczenie, bezsilność, pożądanie najprostszych rzeczy – kawy z cukrem, czegoś słodkiego czy warzyw;

s/ logistycznie wszystko zadziałało; jestem z siebie dumny za planowanie logistyczne (autopromocja :-);

t/ dobrze było mieć towarzysza – dziękuję Adamie za ten czas!

Łukasz

W drodze do Narsaq

I could stick to one sentence: lots has happened!

But probably not many of you will be satisfied with such summary of our expedition. Especially that it lasted more than a month and preparations took exactly one year. Please find below a short personal summary my time in Greenland:

a/ we walked about 80 to 90 km (not counting walking in the “towns”), mainly in the mountainous terrain. It seems not too much, but please come to Greenland with backpacks weighing over 20 kg and do the same routes, then we’ll talk :-)

Sunset in the Icefiord

b/ using our Zodiac we sailed about 150 km. The engine of our „boat” was as much as 15 KM, but at full throttle the Zodiac could fly like a slider (with a wave of). Sailing against waves was suicide and also you could get to hypothermia due to very cold water which fell on the “hero” from each side;

c/ we paddled about 60 to 65 km, with currents always against us :-)

d/ I did not count visible icebergs or lake – there are thousands, hundreds of thousands of them;

e/ on the trail the average amount of calories was about 1200; morning oatmeal with boiling water, the main evening meal – dry food with boiling water, sometimes an extra soup with boiling water;

f/ as a consequence of the above I lost 9.4 kg; my Wife asked me not to lose weight any more, because I will be a negation of a man in her eyes :-);

g/ oldest „drink”, which came from the melting small icebergs, was about 2-3 thousand years old; with Cin-Cin (sweet alcohol) it was delicious. But half a liter of such water could kill with the taste. Paddling with did not have access to the fresh water so we had to drink water melted from the icebergs – it was quite hard at the end;

Morning in the fog

h/ oldest „meal” that I tasted was three months old bread from Polish yacht “Solanus”; I do not know how they did it, but it tasted delicious :-)

and / I took 71 rolls of slide :-). Unfortunately my Mamiya failed so the majority of the medium format rolls remained unexposed.

j/ highest temperature was around 18 degrees, the lowest – below zero;

k/ there was not a real night in Greenland I could always read the book at “night”. I did not take any book due to the weight limit however I listened to audio books on my Zen. Zen later refused to cooperate :-).

l/ I’m in the police files in Ilulissat – details of the bloodcurdling story soon :-);

m/ I became a third pilot in Air Greenlands’ Dash-9 plane :-)

Dash

n/ I did not see a whale, but polar foxes steeled our food :-). The revenge was cruel – I ate a delicious steak from a whale :-)

o/ Greenland is a beautiful and diverse country; it is still wild – in most places we did not meet a human being;

p/ did you know that until recently penguin looking birds lived in Greenland? Details soon!

q/ it rained only one day; we were lucky :-)

r/ sometimes it was hard – home missing , fatigue, weakness, desire the simplest things – coffee, sugar, something sweet or vegetable;

s/ from the logistic point of view everything worked perfectly and I’m proud of myself for that (self-promotion :-);

t/ it was good to have a companion – thank you Adam for this time!

Lukasz

On the track to Narsaq

Recenzja sprzętu: plecak LowePro Pro Trekker 600 AW

W fiordzie Tasermiut

Dzięki uprzejmości firmy F-System sp. z o.o., wyłącznego dystrybutora w Polsce m.in. plecaków firmy LowePro, na Grenlandii korzystaliśmy z najnowszych plecaków LowePro z serii dla profesjonalistów – Pro Trekker 600 AW.

Są to największe z plecaków LowePro – pozwalają przenosić nie tylko duże ilości sprzętu fotograficznego, ale także sprzętu turystycznego niezbędnego przy dłuższych wędrówkach. Stąd też są określane jako plecaki ekspedycyjne (expedition camera backpack).

Nim przejdę do szczegółowej recenzji, pozwolę sobie przedstawić specyfikację techniczną plecaka:

  • waga: 3,8 kg;
  • wymiary zewnętrzne: 46 x 38 x 60 cm;
  • wymiary wewnętrzne: 37 x 19 x 54 cm;
  • pojemność: do trzech profesjonalnych lustrzanek, 5-7 obiektywów, w tym obiektyw rzędu 600m/4, dwie lampy błyskowe;
  • wyposażenie dodatkowe: pokrowiec na laptopa 15,4”, pokrowiec przeciwdeszczowy, dodatkowe troki, worek ochronny na bukłak z wodą.

Poniżej przedstawiam swoje wnioski wynikająca z ponad miesięcznego użytkowania plecaka w często dzikich ostępach przyrody na Grenlandii.

1. WRAŻENIE

Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne – plecak jest lekki, zwarty, z dużymi możliwościami konfiguracji. Jest też sporych rozmiarów, ale to wynika z jego pojemności i przeznaczenia i nie można tego kwalifikować jako jego wadę.

To wrażenie, po miesięcznym użytkowaniu na Grenlandii, nadal przy mnie pozostało.

2. WYKONANIE

W okolicach Icefiord

Plecak sprawia wrażenie bardzo solidnie wykonanego i co do zasady tak jest. Nie dotyczy to jednak klamer przy trokach. Są to klamry plastikowe, bardzo małe i wąskie, które otrzymały od projektantów dosyć istotne zadanie – spiąć i przytrzymać różne elementy wyposażenia. Uważam, że klamry te są za słabe dla realizacji tego zadania.- często troki, przy których występowały duże obciążenia, po prosu „prześlizgiwały” się przez te klamry. Jeszcze przed wyjazdem na Grenlandie, podczas testowej wycieczki w Karkonoszach, jedna z klamer (najważniejsza) rozwarstwiła się, co osłabiło mocowanie górnej pokrywy plecaka. W konsekwencji starałem się obchodzić z klamrami jak z jajkiem.

Główne ścianki plecaka są stosunkowo grube i dobrze zabezpieczają sprzęt umieszczony w jego wnętrzu. Dotyczy to również górnej pokrywy głównej komory plecaka oraz jego dołu. Ani razu nie martwiłem się o sprzęt wewnątrz plecaka pomimo nieraz przysłowiowego „rzucania plecakiem o ziemię”.

Z zewnątrz plecak jest wykonany z AZ Dobby Nylon-u PU i Hypalon-u. Materiał się brudzi, ale bez zbytniej przesady. Jest odporny na ścieranie i rwanie – plecak nie doznał takich „obrażeń” podczas całej wyprawy pomimo różnych, często skrajnych (dla plecaka) warunków (jak to na Grenlandii).

Moich zastrzeżeń nie budzi również samo wykonanie troków – nie rwały się, nie mechaciły, itp. Cały czas wyglądają jak nowe.

W pełni sprawdził się również pancerny zamek głównej pokrywy. Otwiera się może i czasami ciężko, ale jest bardzo solidnie wykonany i wytrzymuje duże obciążenia.

Materiał zewnętrzny nie jest co prawda nieprzemakalny, ale sprawia bardzo solidne wrażenie i woda tak szybko przez niego się nie przedostanie do cennej zawartości plecaka.

3. WAGA

Na lekko podczas trekkingu

Waga plecaka jest niewątpliwie jego dużą zaletą. Waga 3,8 kg obejmuje pełne wyposażenie plecaka – rezygnując z niektórych elementów tego wyposażenia (np. etui ochronnego na laptopa, części wkładów wewnętrznych do budowania przegródek) można jeszcze dodatkowo zaoszczędzić na wadze. To dosyć istotna sprawa przy dłuższych wędrówkach.

Stawiam duży plus za wagę plecaka.

4. POJEMNOŚĆ

Muszę przyznać, że plecak jest naprawdę pojemny. Biorę tu pod uwagę nie tylko sprzęt fotograficzny, ale także sprzęt turystyczny, który jest niezbędny podczas dłuższych wędrówek. Na zdjęciu dostępnym w tym poście można zobaczyć i zapoznać się z listą sprzętu, który towarzyszył mi podczas wyprawy na Grenlandię – większość tego sprzętu mieściła się właśnie w plecaku LowePro Pro Trekker 600 AW.

Wewnętrzna komora plecaka jest całkowicie modyfikowalna i można, wykorzystując dostarczone wkłady, budować ścianki wewnętrzne w dowolnej chyba konfiguracji. Na uwagę zasługują również bardzo głębokie boczne kieszenie zewnętrzne, które pozwalają – w łatwo dostępnych miejscach – umieścić różny sprzęt. Jedna z tych kieszenie została dodatkowo zaprojektowana na bukłak z wodą – specjalne otwory pozwalają w bardzo wygodny sposób zamontować bukłak wraz z rurką doprowadzającą wodę. Zapewnia tą stały dostęp do wody bez konieczności ściągania plecaka (o ile nie zapomni się jej wcześniej nabrać :-).
W pokrywie plecaka od wewnątrz umieszczono różne zamykane na zamek kieszenie oraz etui na karty do aparatów cyfrowych – bardzo pomocne i użyteczne rozwiązanie.

Adam w akcji z plecakiem

Frontowa kieszeń jest przeznaczona na laptopa do 15,4”. Laptop dodatkowo jest chroniony specjalnym etui wykonanym z tego samego materiału co plecak. W przypadku braku laptopa frontowa kieszeń jest doskonałym miejscem do przechowywania sprasowanej żywności, kurtki przeciwdeszczowej czy innych, raczej płaskich przedmiotów.

Oczywiście pojemność tego plecaka nie ogranicza się jedynie do jego wnętrza. Plecak jest tak zaprojektowany, że można wykorzystać jego dodatkowe, zewnętrzne wyposażenie, do zwiększenia pojemności. Jedynym w zasadzie ogranicznikiem jest wytrzymałość naszych pleców. Plecak o wadze 20-25 kg jest już jednak bardzo ciężki do noszenia, zwłaszcza w górzystym terenie. Taka waga znacznie ogranicza mobilność oraz szybkość poruszania się (przetestowane na własnej skórze). Nie należy zatem przesadzać z wyposażeniem.

W ramach zewnętrznego wyposażenia (troki, paski, itp.) do plecaka można przymocować m.in.: worek pod spodem plecaka (np. namiot albo śpiwór i ubrania umieszczone w worku kompresyjnym), statyw lub monopol (po obu bokach plecaka, jak również na froncie plecaka przy wykorzystaniu specjalnej, chowanej stopy na nogi statywu), tzw. daily packa znanego z innych plecaków LowePro (wystarczy nieco inaczej rozłożyć klamry troków), worek pod górną klapą plecaka.

W moim przypadku środek plecaka zajmował: dwie analogowe lustrzanki, obiektyw 300/4 i trzy mniejsze obiektywy, lustrzanka Nikon D300s z obiektywem (co drugi dzień), spory zestaw filtrów, menażki, maszynka do gotowania, apteczka, kosmetyczka, telefon satelitarny, szpargały fotograficzne, slajdy, matę do spania, jedzenie na 7 dni. Na zewnątrz plecaka dodatkowo przymocowałem worek ze śpiworem i ubraniami (u dołu), daily packa z jedzeniem i innymi rzeczami. Statyw często nosiłem w ręce.

Powyższe zapewniało, że plecak był jedną, zwartą bryłą, nic się nie ruszało i nie wykrzywiało. Plecak jest niestety zbyt duży aby można było wziąć go na pokład samolotu jako bagaż podręczny.

Stawiam duży plus za pojemność i konfigurowalność plecaka.

5. SYSTEM NOŚNY

***

Z widokiem na fiord

Pogoń za niewielką wagą negatywnie odbiła się na systemie nośnym plecaka LowePro Pro Trekker 600 AW. Jakby nie było, jest to chyba najważniejsza część plecaka i projektanci LowePro powinni byli poświęcić jej bardzo dużo uwagi. W porównaniu do plecaków Nature Trekker AW II (takiego używam na co dzień), system nośny plecaka Pro Trekker 600 AW jest niestety rozwiązaniem gorszym, co przy potencjalnie dużej wadze plecaka może oznaczać spore problemy z jego noszeniem. Tak też było na Grenlandii:

  • pasy nośne plecaka są stosunkowo wąskie i przy dużym obciążeniu (pamiętajmy, że jest to plecak ekspedycyjny, co z założenia zakłada większe ciężary) wbijają się dosyć mocno w ramiona;
  • dodatkowo pasy te są bardzo cienkie, co przy podnoszeniu plecaka sprzyja wrażeniu, że plecak zaraz się urwie; być może to tylko moje wrażenie wizualne, nie mniej jednak jest i starałem się zawsze uważać zakładając plecak na ramiona;
  • system nośny jest regulowany i można go dostosować do swoich potrzeb (co oczywiście jest zaletą, a nie wadą); uważam jednak, że całość jest zbyt nisko przymocowana do plecaka; w konsekwencji plecak nisko wisiał na moich ramionach, a idąc uderzałem tyłkiem o dodatkowy dolny worek; nie zwiększało to niestety komfortu chodzenia; ponadto nie pozwalało to na optymalne wykorzystanie pasa biodrowego do przeniesienia części ciężaru plecaka na biodra);
  • pas biodrowy jest również stosunkowo wąski, co nie pozwala niestety na jego właściwe wykorzystanie; mam wrażenie, że w przypadku plecaka LowePro Nature Trekker AW II szerszy pas biodrowy pozwala na lepsze rozłożenie ciężaru plecaka na biodrach przy zmniejszeniu obciążenia ramion. To dosyć istotna kwestia przy ciężkim plecaku i górskich wędrówkach.
  • troki i klamry pozwalające na regulację przestrzeni pomiędzy tyłem plecaka a plecami ciągle zawodziły i w konsekwencji plecak ciągle zjeżdżał w dół; często trzeba było te troki naciągać.

W mojej ocenie system nośny plecaka wymaga dopracowania. Być może, przy niewielkiej ilości sprzętu w plecaku powyższe wady nie są (tak mocno) odczuwalne. Przy znacznej ilości sprzętu stają się jednak utrapieniem.

Niestety przy dużych obciążeniach system nośny to spory minus plecaka. Wolałbym, nawet kosztem wagi, aby system nośny został dopracowany i wzmocniony.

6. DODATKOWE WYPOSAŻENIE

O niektórych elementach dodatkowego wyposażenia już pisałem. Poniżej przedstawiam swoje dalsze spostrzeżenia.

Rewelacyjnym rozwiązaniem jest mocowanie statywu na przedzie plecaka – statyw można wsunąć w specjalną kieszeń, która kończy się specjalną „łapką” na nogi statywu. Bez konieczności zapinania czegokolwiek i obawy, że statyw odpadnie od plecaka.

Górną klapę plecaka można całkowicie odpiąć. W konsekwencji otrzymuje się coś na kształt pasa biodrowego z dwoma kieszeniami, który można zapiąć na biodrach właśnie. Może to być doskonały sposób na noszenie dokumentów i portfela w przypadku, gdy główny plecak zostawiamy w namiocie czy w hotelu.

Z lodowcem w tle

Pokrowiec przeciwdeszczowy. Spełnia niewątpliwie swoją funkcję. Jest natomiast zbyt krótki i wąski w przypadku, gdy do plecaka przymocowano dodatkowe wyposażenia u dołu czy tez pod pokrywą górną. W konsekwencji nie można w pełni ochronić przed deszczem całego plecaka. Uważam, że pokrowiec powinien być dłuższy i trochę szerszy skoro producent przewidział możliwość podczepienia dodatkowego sprzętu. O ile sprzęt zamocowany u dołu plecaka może pozostawać poza pokrowcem – wystarczy, że zostanie umieszczony w przeciwdeszczowym worku, o tyle w przypadku sprzętu umieszczonego pod górną pokrywą nie jest żadne rozwiązanie ponieważ na deszcze narażona jest górna część plecaka.

7. PODSUMOWANIE

Na plus:

– niewielka waga;
– pełna konfigurowalność;
– duża pojemność;
– wyposażenie dodatkowe;
– system mocowania statywu;
– ogólne wykonanie;
– duże możliwości przymocowania dodatkowego sprzętu na zewnątrz plecaka.

Na minus:

– niedopracowany i zbyt słaby system nośny;
– słabe klamry przy trokach;
– niedostateczny rozmiar pokrowca przeciwdeszczowego.

Czy plecak LowePro Pro Trekker 600 AW będzie towarzyszył mi na kolejnych wyprawach?

Zdecydowanie tak! Zamierzam co prawda trochę „podrasować” plecak dostosowując go do moich indywidualnych potrzeb (dodatkowe troki, mocniejsze klamry, większy pokrowiec, itp.), ale plecak jest naprawdę warty polecenia. Myślę, że sprawdzi się w każdych warunkach, skoro sprawdził się na Grenlandii.

Łukasz

Czarno-biały światBlack and white world

Adam już wywołał część slajdów. Jestem bardzo ciekawy wyników. A ja już mam wywołane czarno-białe slajdy Agfa Scala. Poniżej próbka pierwszych dwóch skanów:

U ujścia Icefiordu

W oparach mgły

Adam has already developed some slides. I am very curious about the results. I already have received developed black-and-white slides Agfa Scala. Please find below two first scans:

Icefiord

In the fog

Recenzja sprzętu: namiot ekspedycyjny Arco firmy Marabut

Marabut

W ramach wsparcia udzielonego nam przez znanego producenta namiotów – firmę Marabut – na Grenlandii mieliśmy przyjemność korzystania z namiotu ekspedycyjnego Arco tej właśnie firmy. W kolorze żółtym :-).

Czym kierowaliśmy się przy wyborze namiotu? Nasz namiot marzeń powinien był spełniać następujące warunki:

– wysoka odporność na silny wiatr i deszcz;
– wysoka nieprzemakalność, zwłaszcza podłogi;
– trzy pałąki, które powinny zapewnić większą stabilność na wietrze;
– dwa odrębne wejścia;
– dla trzech osób, co miało zapewnić większy komfort spania i przebywania w namiocie oraz pozwolić na przechowywanie sprzętu w środku namiotu, a nie w przedsionkach;
– niewielka waga
– łatwość montażu i demontażu.

Początek przygody

Muszę przyznać, że namiot Arco prawie spełnił powyższe wymagania. Warunki pogodowe na Grenlandii okazały się jednak nieco odmienne od pierwotnie przewidywanych, stąd też niniejsza recenzja nie jest pełna. Do tego mianowicie zabrakło nam dwóch typowych skrajnych doświadczeń każdego globtrotera: ulewnych deszczy oraz huraganowych wiatrów. Na szczęście – nasze i namiotu – nie dane nam było posmakować wiatru foehn, który występuje na południu Grenlandii, choć kilka razy chmury go zapowiadały. Podobno istnieje tylko kilka namiotów, które są w stanie oprzeć się tej nawałnicy. Kto wie, może następnym razem i my spróbujemy.

Do rzeczy jednak!

1/ Pojemność

Namiot jest przestronny i zapewnia dużo miejsca dla dwóch podróżników. Spokojnie mogliśmy w nim schować nasze rzeczy, rozłożyć maty i wygodnie spać nie wpadając jeden na drugiego w czasie snu. Długość też jest odpowiednia, a do niskich osób nie należymy. Dodatkowe duże przedsionki pozwalały na pozostawienie części bagażu (plecaki ze sprzętem) poza sypialnią bez obawy, że zmoknie. W namiocie można wygodnie siedzieć po turecku nie zahaczając głową o sufit. Ogólnie – bardzo pozytywna ocena pojemności i wygody.

2/ Wodoodporność

Tropik jest wykonany z poliester rip – stop PU UV. Odporność na wodę – 3000 mm. Przy tych niewielkich opadach, które dane nam było przeżyć na Grenlandii, nie mamy zastrzeżeń co do wodoodporności tropiku. Podobnie z podłogą – tutaj wodoodporność jest już wyższa bo 10000 mm. Też żadnych zastrzeżeń. Nigdy nic nie przeciekło.

3/ Wygoda rozkładania

Na szlaku

Namiot ma trzy pałąki i jego rozłożenie oraz złożenie zajmuje trochę czasu. Pałąki wsuwa się w wąskie kieszenie – dla sprawnego przeprowadzenia tej operacji zalecane jest współdziałanie dwóch osób. W przeciwnym razie rozstawienie namiotu zajmuje o wiele więcej czasu. Obawiałem się czy powyższe kieszenie nie zostaną porwane przez bądź co bądź ostre końcówki pałąków, ale nic takiego się nie wydarzyło. A namiot składaliśmy i rozkładaliśmy bardzo często – w sumie kilkadziesiąt razy. Może jednak warto by było aby producent rozważył zaokrąglenie końcówek pałąków – zmniejszy to ryzyko podarcia kieszeni.

Poza powyższym, namiot rozkłada się bardzo wygodnie.

Mieliśmy natomiast duże problemy z właściwym naciągnięciem namiotu. Często jedna, a nawet dwie ściany tropiku przywierały do ścian sypialni i za nic w świecie nie mogliśmy uzyskać właściwego naciągu (wiatru nie było). Być może sprawę rozwiązałyby dodatkowe wszywki w niektórych miejscach tropiku, do których można byłoby podwiązać zewnętrze naciągi (które notabene są na wyposażeniu namiotu). Przy silniejszych opadach ta kwestia mogłaby sprawić wiele kłopotów.

4/ Użytkowanie

Dwa wejścia pozwalają na bardzo wygodne użytkowanie namiotu. To samo dotyczy dwukierunkowych zamków zarówno w sypialni, jak i w tropiku.

Wśród wysokich szczytów

W sypialni każde wejście (całe) jest dodatkowe zabezpieczone siatką na zamku. W trakcie dnia, jak i gorących nocy pozwala to szczelnie zamknąć sypialnie (np. w ramach przegranej i tak walki z komarami i muszkami) i jednocześnie wentylować namiot.

W namiocie jest kilka kieszeni. Są one jednak położone bardzo blisko podłogi. Wolałbym, aby były trochę wyżej. Ponadto przydałoby się więcej różnych małych uchwytów zwisających z góry sypialni.

Podczas zimnych grenlandzkich nocy namiot się „pocił”, ale nie w takim stopniu, aby wszystko w środku było mokre.

Niestety żółty kolor sypialni jest bardzo podatny na zabrudzenia i nasz namiot jest naprawdę bardzo mocno umorusany od środka. O dziwo tropik pod tym kątem jest o niebo lepszy. No ale to taki urok koloru, który wybraliśmy.

Namiot ma także doskonałą akustykę :-). Okrzyki mieszkającego w górach ducha kobiety są w nim doskonale wzmacniane, co o oczywiście nie pozwala w spokoju zasnąć (szczegóły wkrótce w relacji :-).

Wśród gór lodowych

Namiot pakuje się intuicyjnie i stosunkowo wygodnie. Jedynie waga namiotu – 3,8 kg mogłaby być niższa (piszę to z perspektywy dźwigania na plecach ponad 20 kg ekwipunku). Nie ma jednak nic za darmo. Za taką wagę otrzymujemy bardzo dobry, przestronny namiot, który dodatkowo bardzo ładnie komponuje się z okoliczną przyrodą i dodaje uroków zdjęciom :-). Bez dwóch zdań namiot ekspedycyjny Arco firmy Marabut spełnił pokładane w nim nadzieję.

Zdecydowanie polecam!

Łukasz Kuczkowski

P.S. Wszystkie zdjęcia powyżej zostały wykonane lustrzanką cyfrową Nikon D300s dzięki uprzejmości Nikon Polska.

Audycja w Radiu MerkuryBroadcast in radio Merkury

www.radiomerkury.pl

Zapraszamy na wysłuchanie audycji, która odbyła się w studiu Radia Merkury dwa dni po naszym przyjeździe:

http://www.radiomerkury.pl/audycja/goSC-babiego-lata/powrot-z-grenlandii.html

Dostępny jest również wywiad sprzed naszej wyprawy.

Adam & Łukasz

www.radiomerkury.pl

We invite you to listen to the broadcasts, which took place in the studio of Radio Merkury two days after our arrival (in Polish):

http://www.radiomerkury.pl/audycja/goSC-babiego-lata/powrot-z-grenlandii.html

There is also an interview prior to our trip.

Adam & Lukasz

Recenzja sprzętu: pasek LowePro Voyager S

Recenzja sprzętu: pasek do aparatu LowePro Voyager S.

LowePro Voyager S

W trakcie grenlandzkiej wyprawy miałem przyjemność testować pasek do aparatu firmy LowePro – Voyager S. Pasek otrzymałem w ramach współpracy z firmą F-System sp. z o.o. – wyłącznym dystrybutorem produktów LowePro w Polsce.

Przyznam szczerze, że początkowo bardzo sceptycznie podchodziłem do tego paska. We wszystkich moich aparatach korzystam z pasków oryginalnych dostarczonych wraz z aparatem przez producenta i do tej pory nie widziałem potrzeby zmiany takiej konfiguracji. Voyager S zmienił jednak moje zapatrywania w tym względzie. Ale po kolei.

LowePro Voyager S

Pasek wykonany jest z miękkiego „przewietrzonego” neoprenu. Wnętrze paska – w miejscu styku materiału z szyją czy ramieniem – pokryte jest antypoślizgowym nylonem, co ma zapobiegać odparzeniom skóry. Rzeczywiście, pomimo często ostrego słońca na Grenlandii nie miałem żadnych problemów z odparzoną, czy choćby przetartą skórą, a często nosiłem aparat na szyi.

Sam pasek jest bardzo miękki i miły w dotyku. Już na pierwszy rzut oka robi dobre wrażenie – widać solidność wykonania. W środkowej części jest szerszy niż większość standardowych pasków, co zwiększa komfort noszenia aparatu – rzecz niebagatelna, gdy sprzęt wisi na szyi cały dzień.

Szybkozłączki

Mocowanie paska do aparatu jest standardowe. Pasek jest natomiast dodatkowo wyposażony w szybkozłączki, które umożliwiają szybkie i bezproblemowe odpięcie aparatu od paska. Doceniłem to rozwiązanie korzystając z obudowy podwodnej. Pasek tylko by przeszkadzał w tej obudowie, a tak został na zewnątrz. Muszę jednak przyznać, że początkowo te właśnie szybkozłączki budziły moją obawę. Obawiałem się, że mogą niekontrolowanie się odpiąć i w konsekwencji aparat upadnie na ziemię. Stąd też początkowo z pewną taką dozą ostrożności podchodziłem do tych szybkozłączek i samego paska. Na szczęście, użytkowanie paska dowiodło, że moje obawy były bezpodstawne. Oczywiście trzeba mieć we wszystkim umiar i pasek niewątpliwie nie nadaje się do noszenia zestawu z obiektywem 600mm/4 :-).

Pasek jest też trochę większy niż standardowe paski. Wynika to przede wszystkim z zastosowanego materiału i szerokości. W konsekwencji zajmuje trochę więcej miejsca. Z tego też względu był początkowo na krótkiej liście sprzętu, który jednak nie pojedzie na Grenlandię (w ramach redukcji wagi). Ostatecznie jednak pasek pojechał na wyprawę, z czego bardzo się dzisiaj cieszę.

W ramach dodatkowego wyposażenia do paska dołączono odpinaną kieszeń na dwie karty pamięci.

Po wyprawie na Grenlandię pasek LowePro Voyager S na stałe zagości już wśród moich aparatów.

Łukasz Kuczkowski

Zdjęcia ze strony www.lowepro.com.pl

PowrótHomecoming

Powrót (© Łukasz Kuczkowski)

2 sierpnia, po ponad miesiącu podróżowania po Grenlandii wróciliśmy do naszych domów. Dziękujemy wszystkim sponsorom i sympatykom za wsparcie nas podczas tej wyprawy. Jesteście wielcy!

Przed nami teraz tytaniczna praca – musimy przejrzeć wiele zdjęć cyfrowych oraz wywołać i zeskanować co lepsze slajdy. W międzyczasie zacznie powstawać relacja, która w dużej mierze była pisana przez nas już podczas wyprawy. Trzeba to jednak doszlifować, okrasić zdjęciami, przepisać na komputer. Materiału jest sporo. Dość powiedzieć, że nie uporałem się jeszcze całkowicie z materiałem z Himalajów czy Nowej Zelandii :-). Ale myślę, że nowe treści zaczną pojawiać się na tej stronie już wkrótce. Stay tuned!

Homecoming (© Łukasz Kuczkowski)

On 2nd of August, after more than a month travelling in Greenland we returned to our homes. We would like to thank you our sponsors and supporters for supporting us during this trip. You are great!

Now, there is a titanic work before us – we need to review multiple digital images and develop and scan the best from our slides. In the meantime, the story about our expedition will be prepared (it was partially written by us already during the expedition). There are lots of materials. Stay tuned!

W raju na kajakachIn paradise

Baza w Ataa

Po zachłyśnięciu się górami lodowymi w Ilulissat, przyszło nam się zmierzyć z najbardziej wymagającą i ryzykowną częścią naszej wyprawy.

Po transferze łodzią do Ataa wsiadamy w kajaki i jeszcze tego samego dnia, o 23 w nocy wypływamy w morze i zaczynamy naszą kajakową przygodę. Tym razem podziwiamy góry lodowe z powierzchni wody. To jeszcze bardziej wzmacnia poczucie naszej mizerności wobec olbrzymich sił przyrody. Wokół kajaków czasami przepływają foki. Wszędzie lód. Jest cicho, nie dociera do nas żaden dźwięk odległej cywilizacji, na wodzie flauta. W otoczeniu lodowych olbrzymów oświetlonych niebieskim światłem można poczuć się jak w raju.
Krystalicznie czysta woda o różnych odmianach turkusu zachęca, aby się w nią zanurzyć i oddać chwili. Ale to tylko złudzenie. Ta sama woda zabije każdego śmiałka w 5 minut. Trzeba uważać. Nasze kajaki to nie lodołamacze, więc trzeba zachować szczególną ostrożność. Tym bardziej, że góry lodowe lubią się znienacka odwrócić do góry dnem tworząc fale, podbijając kajaki.

Wiosłuje się raz lekko, raz ciężko. Prądy nam niestety nie sprzyjają i zawsze mamy pod prąd. Czasami trzeba pokonać po 20 km. Pogoda znowu nam jednak sprzyja fotograficznie, malując światłem zaczarowane spektakle na wodzie i na niebie. Podziwiamy olbrzymie czoła dwóch lodowców. Czasami otacza nas mgła. Mamy całe to królestwo dla siebie.

Psuje nam się maszynka do gotowania. Głód zajrzał nam w oczy, gdyż bez wrzątku nie możemy przygotować żadnego jedzenia. Z suchego jedzenia mamy jedynie małą puszkę makreli, którą dzielimy na naszą dwójkę. Rano podejmujemy dodatkowy wysiłek i docieramy do Port Victor – letniej „osady” kilku domków letniskowych w pobliżu lodowca. Dobrzy ludzie dają nam wrzątek. Tego dnia jesteśmy uratowani. Przed nami kolejne 20 km wiosłowania :-).

To był naprawdę wspaniały czas.

Poniżej znów kilka zdjęć z Nikona D300s:

Kuter

Kajaki

Czoło lodowca

Przy morenie

Ataa base

After relishing the icebergs in Ilulissat, we come to grips with the most demanding and risky part of our trip.

We were transferred by boat to Ataa and the same day, about 11 at night, we started our kayak adventure. This time, we admire the icebergs from the water surface. It even strengthen our feeling how weak we are compared to the nature. Few seals appear near kayaks. Ice everywhere. It’s quiet, no sound of civilizations reach us, the water surface is flat. Surrounded by giant icebergs illuminated by blue light I feel like in paradise.
The crystal, clear, turquoise water encourage to plunge in and take the time. But this is only an illusion. The same water would kill in 5 minutes. Be careful. Our kayaks are not ice-breakers, so they need special care. The icebergs like to turn upside down suddenly which create waves dangerous for our kayaks and us.

Paddling is sometimes light and sometimes heavy. Currents are not favorable to us and we always paddle against the current. Sometimes we have to paddle 20 km. Weather is fantastic and it makes spectacular performance almost every day. We admire two huge glaciers. Sometimes we are surrounded by fog. We have this whole kingdom for our self.

Unfortunately our stove is broken down. We have hungry eyes. Without hot water we are not able to prepare any food. We have only a small can of mackerels, we share. Next morning we take the extra effort and get to Victor Port – summer „settlement” of several cottages near the glacier. Good people give us hot water. This day we are saved. Before us another 20 km of paddling :-).

It was a truly wonderful time.

Here again, a few photos taken with Nikon D300s:

Boat in the ice

Kayaks

Glacier face

Glacier

Wśród gór lodowych

Po iście królewskim przyjęciu nas w Nuuk, udaliśmy się do Ilulissat – królestwa gór lodowych. Naszym głównym zadaniem była eksploracja jednego z najbardziej płodnych lodowców świata – Kangerlua. To co zobaczyliśmy przerosło chyba jednak nasze oczekiwania. Setki, tysiące gór lodowych. Część już na wolności dryfuje w kierunku Kanady. Pozostałe, nadal uwięzione w fiordzie, czekają na swoją kolej. Czekają często w 40 kilometrowej kolejce, tyle bowiem je dzieli do czoła lodowca. Widoki jakie roztaczają się z okolicznych wzgórz są naprawdę wspaniałe i dają wyobrażenie o potędze Matki Natury. Tym bardziej, że pogoda jest wreszcie naprawdę fotograficzna i bardzo nas rozpieszcza zapewniając krwawe i łagodne zachody/wschody słońca, niskie chmury czy mgłę znad oceanu. Przez te kilka dni (w sumie tydzień) jesteśmy „fotograficznie płodni” niczym sam lodowiec.

Same miasteczko, trzecie co do wielkości na Grenlandii, to również miejsce hodowli tysięcy psów rasy Husky. Są dosłownie wszędzie (poza ścisłym centrum), a ich harmider słuchać nawet w miejscach oddalonych o kilka kilometrów.

Namiot rozbijamy tuż przy samym lodowcu, kilkadziesiąt metrów nad nim. A i tak nie jesteśmy wyżej niż wiele otaczających nas gór lodowych, z których najwyższe sięgają ponad 80 metrów.

Jesteśmy świadkami nigdy nie zachodzącego słońca co doprowadza do tego, że zachody/wschody potrafią trwać po kilka godzin. Po tak długim fotografowaniu jesteśmy często zmęczeni i próbujemy nadrobić sen popołudniami.

W Ilulissat spotykamy również załogę polskiego jachtu Solanus, której celem jest opłynięcie obu Ameryk. Jakże mizerna wydaje się nasza wyprawa przy zestawieniu z takim przedsięwzięciem. Więcej o Solanusie można znaleźć tutaj. Trzeba dodać, że załoga jachtu otoczyła nas opieką karmiąc dobrym jedzeniem i słowem. Dziękujemy raz jeszcze!

Poniżej kilka zdjęć z Nikona D300s:

Icefjord

We mgle

Widok na Zatokę Disko

Na drugą stronę fiordu

W fiordzie In the fjord

Adam w Zodiaku

Lot helikopterem z Qaqortoq do Nanortalik był przygodą samą w sobie, gdyż startowaliśmy i lądowaliśmy w totalnej mgle. Brawa dla pilotów z AirGreenland!

Nanortalik poza mgłą przywitał nas piękną pogodą. Po dopełnieniu niezbędnych formalności i krótkim szkoleniu z obsługi naszej małej łodzi byliśmy gotowi na kolejne wyzwania.

Z racji swoich żeglarskich doświadczeń zostałem kapitanem naszego Zodiaka, a Adam – nawigatorem :-). Przed nami 70 km fiordu z górami wznoszącymi się na 2km od podnóży samego fiordu. Ruszyliśmy. Trzeba dodać, ze nasz mały Zodiak był naprawdę mały i nie przypominał pełnomorskiej jednostki, którą spodziewaliśmy się ujrzeć po przylocie :-).

Początki nie były łatwe.U wejścia do fiordu fale były całkiem całkiem i istniała duża szansa na to, ze wedrą się do naszej małej łódki. W pewnym momencie były wyżej niż my. W przypadku wypadnięcia z łodzi dalsze życie skraca się do 5 minut i w zasadzie nie ma możliwości ratunku, gdyż nie jest to uczęszczany szlak. Pomni tej przestrogi (były to pierwsze słowa wypowiedziane przy wypożyczaniu nam naszej łódki) skierowaliśmy się czym prędzej do malej zatoczki, gdzie założyliśmy bazę na pierwszy dzień.

Kolejne cztery dni spędzaliśmy eksplorując fiord i położone tam góry. Dotarliśmy do czoła lodowca, wpinaliśmy się po stromych zboczach gór, pływaliśmy naszym małym Zodiakiem, który otrzymał imię „Szalona Daisy”.

Fiord, wespół z wysokimi strzelistymi szczytami, robi niesamowite wrażenie. Raj dla wspinaczy (spotkaliśmy raptem 4 na 70km odcinku).

W drodze powrotnej mgła spowodowała, ze straciliśmy trochę orientację. Udało nam się jednak za pomocą gps dotrzeć z powrotem do portu.

Poniżej kilka poglądowych zdjęć – oczywiście znowu obróbka na jpegach i w InfraView ;-(:

Baza

Czolo lodowca

Sciany

O zachodzie

Adam in Zodiac

Helicopter flight from Qaqortoq to Nanortalik was an adventure in itself, since we took off and landed in a total fog. Bravo for the AirGreenland pilots!

Nanortalik beyond the mist greeted us with beautiful weather. After completion of necessary formalities and short training on the usage of our small boat we were ready for another challenge.

Because of my sailing experience, I was the captain of our Zodiac, and Adam – navigator :-). Before us – 70 km fjord with mountains ascending to 2km from the foot of the fjord. We set off. I should add that our small Zodiac was really small and did not resemble seagoing unit, which we expected to see upon arrival :-).

The entrance to the fjord was not an easy task. The waves were quite big and there was a good chance that they would cover our small boat. In one moment they were higher than we. Being thrown out of the boat reduced the life to 5 minutes, and in principle there was no possibility of rescue, because it was not a busy sea trail. Mindful of the warnings (the warning was the first sentence spoken to us when we were hiring our boat) we quickly headed to a small cove, where we established a base for the first day.

The next four days we spent exploring the fjord and mountains located there. We reached the front of the glacier, climbed up the steep slopes of the mountains, travel with our small Zodiac, which received the name „Crazy Daisy”.

Fiord, together with high peaks, makes a big impression. A paradise for rock climbers (we met only four at the 70km fjord).

On the way back we lost a little bit of orientation in the dense fog. Fortunately using GPS to were able to get back to our port.

Here are a few photographs – of course again post processed in IfranView on jpegs ;-(:

Camp

Glacier

Walls

Sunset

Trekking do NarsaqHiking to Narsaq

Baza w górach

Po małej rozgrzewce w okolicach Narsarsuaq przyszło nam zmierzyć się z 60 km szlakiem do Narsaq. Szlak wije się wzdłuż wybrzeża i pośród gór wysokich na 1300m. Trzeba dodać, ze podstawą jest 0 metrów, gdyż często podejścia zaczynają się właśnie z poziomu morza. Dla nas największym wyzwaniem był ciężar plecaków, który pomimo maksymalnej redukcji nadal był wysoki. Ale dało się przyzwyczaić.

Pogodę przez cały trek mieliśmy dobra – nie do końca jednak fotograficzną. W zasadzie na niebie niewiele się działo i często o wschodzie i zachodzie słońca nad górami i fiordami nie było żadnych chmur. Raz zaskoczyła nas na szczycie inwersja i to dało nam do myślenia, jak pięknie możne tutaj buc w sprzyjających warunkach. Oczywiście pomimo pogody, widoki nadal nas obezwładniały. Połączenie wysokich, ostrych gór, fiordów i gór lodowych robi bowiem oszałamiające wrażenie.

Z wieloma przygodami, które opiszemy w relacji, dotarliśmy po 6 dniach do Narsaq. Z tych 6 dni trzy dni były bardzo ciężkie jedli chodzi o trasę. Na Grenlandii przejście typowych 12 km zabierało nam nieraz 6-8 godzin. Raz musieliśmy zmienić trasę, gdyż wizja wejścia na 700 m pionowej góry była zbyt przerażająca zważywszy, ze wcześniej szliśmy 6h z ciężkimi plecakami. Ale ostatecznie szczęśliwi, nieogoleni, trochę przybrudzeni piaskiem i ziemią oraz nieludzko zmęczeni dotarliśmy do Narsaq. Mała butelka Tuborga smakowała wyśmienicie :-).

Sam Narsaq to malutka wioska z kilkoma sklepikami i setka kolorowych domków. Ma swój urok.

Baza

W górach

W fiordzie o zachodzie

O zachodzie

Górki lodowe

Ponad chmurami

In the mountains

After a short warm up near Narsarsuaq we had to deal with the 60 km trail to Narsaq. The trail winds along the coast and the mountains at 1300m high. It must be added that the starting level is 0 meters, as the track often starts from the sea level. For us the biggest challenge was the weight of our backpacks, which, despite the maximum reduction was still high. But we could get used to.

We had a good weather – but not quite good for photography. In fact, there were on clouds in the sky and often at sunrise and sunset over the mountains and fjords nothing happened with the light. Once we were surprised with the inversion and it gave us a glimpse how beautifully it could be here in favourable conditions. Of course, despite the weather, the views were amazing. The combination of high, rough mountains, fjords and icebergs makes for a stunning impression.

With many of adventure, which will be described later in the story, we arrived in Narsaq after 6 days of hiking. For these six days three days were very hard. Hiking typical 12 km in Greenland took us sometimes 6-8 hours. Once we had to change the route because the vision of climbing almost vertical hill was too demanding especially that the same day we walked 6 hours with heavy backpacks. But, after all, happy, not shaved, with sand everywhere we arrived in Narsaq terribly tired. A small bottle of Tuborg tasted delicious :-).

Narsaq itself is a tiny village with several shops and colorful houses. It has its own charm.

Camp

In the mountains

In the fiord at sunset

Sunset

Small icebergs

Above the clouds

Okolice NarsarsuaqAround Narsarsuaq

U podnóży lodowca

Pierwszy etap naszej wyprawy obejmował eksploracje okolic Narsarsuaq. Miasteczko, a w zasadzie wioska, stanowi wrota do Południowej Grenlandii dla wszystkich przybywających tu turystów. Helikoptery i łodzie transportują ich następnie do dalszych osad.

Nasz plan zakładał, ze pobłąkamy się w okolicach Narsarsuaq przez kilka dni przygotowując się do właściwego, długiego trekkingu do Narsaq. Jak planowaliśmy, tak zrobiliśmy.

Bazę założyliśmy niedaleko lodowca Kuussuup Sermia schodzącego z lądolodu. Dotarcie tam kosztowało nas kilka godzin podejścia, z tego aż dwie godziny spędziliśmy na pionowej ścieżce prowadzącej do małego jeziorka. Trzeba bowiem zauważyć, ze na Grenlandii ścieżki prowadzą najczęściej pionowo pod górę, a nie zygzakiem, czy trawersem jak w Polsce. Do tego dwudziestokilku kilogramowe plecaki  i można sobie dopowiedzieć jak bardzo byliśmy zmęczeni. Ale widoki i okolica wynagrodziły nam ten trud.

Pogodę mieliśmy dobra – taki grenlandzki mix – trochę słońca, trochę deszczu, trochę chmur i mgły. Ogólnie było bardzo fajnie, a lodowiec zrobił na nas mile wrażenie. Drugiego dnia postanowiliśmy dotrzeć na jedno ze wzgórz, z którego rozciągać się miał widok na kolejny lodowiec produkujący olbrzymie góry lodowe (Qooqqup Sermia).  Niestety, pomimo wielogodzinnej wędrówki przeważnie pod górę  udało nam się osiągnąć półmetek drogi – musieliśmy się poddać.  Odległości na Grenlandii wydaja się o wiele większe, niż wynikałoby to z mapy. Niestety kolejne dni to potwierdziły :-).

Poniżej prezentujemy kilka pierwszych zdjęć z naszego Nikona D300s (Obróbka na jpegu i InfraView wiec wybaczcie :-):

Nasza mała baza

U czoła lodowca

Widok z obozu

O zachodzie

Widok z podejścia na Dolinę Kwiatów

Glacier front

The first stage of our trip included the exploration the neighbourhood of Narsarsuaq. The village is the gateway to South Greenland for all tourists who come here. Helicopters and boats transfer them later to further destinations.

Our plan was to hike in the the vicinity of Narsarsuaq for several days preparing ourself for a proper, long trek to Narsaq. We did as had planned.

We established a base near the glacier descending from Kuussuup Sermia glacier. Reaching there cost us a few hours approach. Two hours we spent on a vertical path to a small lake. It should be pointed out that the Greenland mostly vertical paths lead uphill, not zigzag, or traverse as in Poland. Adding bakcpacks with more than 20 kg of equipment and one can imagine our tiredness. But the views and surroundings rewarded the effort.

We had good weather – a mix of Greenland – a little sunshine, some rain, some clouds and fog. Overall it was very nice and glacier made a very good impression. On the second day we decided to reach out to one of the hills, which supposed to provide with wonderful view of the glacier producing huge icebergs (Qooqqup Sermia). Unfortunately, despite many hours of uphill hiking we were able to reach only halfway of the road – we had to surrender. Distances in Greenland seem to be much longer than it would appear from the maps. Unfortunately the next days confirmed it :-).

Here are some first photos from our Nikon D300s (We post processed these images in IfraView and on jpegs so forgive us :-):

Our small base

Glacier

Camp's view

Sunset

Flower Valley

Dotarlismy do KopenhagiWe arrived in Copenhagen

Jesteśmy już w Kopenhadze – po wspaniałej podroży z polską PKP i liniami lotniczymi SAS. Bagaż również z nami dotarł. Były chwile grozy kiedy okazało się, ze nasz Nikon D300s podróżuje nie z nami, ale w bagażu głównym, ale na szczęście aparat wylądował razem z nami w Danii. Oczywiście mieliśmy nadbagaż, który słono nas kosztował. No ale jeść coś musimy, wiec nadbagaż był jak najbardziej uzasadniony :-).

Pozdrawiamy,

Adam i ŁukaszWe are already in Copenhagen – after wonderful trip with the Polish railway and SAS airline. Luggage also arrived with us. There was moment of fear when it turned out that our Nikon D300s did not travel with us, but in the main luggage. Fortunately the camera landed with us in Denmark. Of course, we had excess baggage, which cost us a lot. Well, we need to eat something, so the excess baggage was legitimate :-).

Regards,
Adam & Lukasz

Ruszamy!!!Moving!!!

Jeden ze środków transportu

A więc stało się. Po miesiącach przygotowań, nie przespanych nocach nad logistyką wyprawy, setkach meili i rozmów telefonicznych, dziesiątkach spotkań, kłótniach i tym podobnych spraw ruszamy na Fotograficzną Wyprawę Marzeń  – Grenlandia 2010!

Co przyniesie przyszłość? Jest to dla nas jedną wielką niewiadomą.  Mamy nadzieję, że będę to same dobre chwile. A jeśli nawet trafią się gorsze momenty – to że je przezwyciężymy. Ryzyk jest wiele. Będziemy starali się je omijać.

Trzymajcie za nas kciuki i życzcie proszę powodzenia. Wasze wsparcie będzie nam niewątpliwie pomocne i będzie dla nas ważne.

Z oczywistych względów nie będziemy na bieżąco uzupełniali strony naszej wyprawy. Mamy jednak nadzieję, że w kilku miejscach będziemy mogli skorzystać z Internetu i pokrótce zrelacjonować postęp naszej wyprawy. Może nawet zaprezentować kilka zdjęć. Stay tune zatem!

Adam i Łukasz

Transport means

And so it happened. After months of preparation, sleepless nights over the logistics of the expedition, hundreds of phone calls and e-mails, dozens of meetings, quarrels and similar cases we start our Photographic Expedition Dream – Greenland 2010!

What will the future bring? It is unknown. We hope there will be only good moments. And if something goes wrong – we hope we will overcome it. There are many risks. We will try to avoid them all.

Keep your fingers crossed for us please and wish success. Your support certainly helps us and is important to us.

For obvious reasons we will not provide you with up-to-date information regarding our expedition.  We hope that in a few places we will be able to use Internet and briefly present the progress of our expedition. Maybe even show some pictures. So stay tune!

Adam & Lukasz

Velvia rules!!!Velvia rules!!!

Velvia

Jako, że z Adamem ciągle „uprawiamy” analogową fotografię, na Grenlandii przyjdzie nam fotografować głównie na slajdach Fuji. Zdjęcie zrobione dzisiaj rano, przedstawia armię najwspanialszego slajdu świata – Fuji Velvia – która czeka w mojej lodówce na swój czas :-).

Łukasz

Velvia

As together with Adam we are still followers of analogue photography, in Greenland we will shoot mainly on Fuji slides. Photo was taken today and shows the army of the greatest slide  of the world – Fujifilm Velvia – waiting in my fridge for its time :-).

Ekwipunek w plecaku :-)Equipment in the backpack

Ekwipunek - przed spakowaniem

Wygląda na to, że wszystko jest już dopięte na ostatni guzik jeśli chodzi o sprzęt. Już kilka razy cały ekwipunek został zapakowany. Niestety nie możemy zabrać wszystkiego, więc mieliśmy trudny wybór. Obyło się kosztem wszystkiego – i sprzętu fotograficznego, i ubrań, i jedzenia. Tylko filmy zostały i sprzęt ratunkowy. Jeżeli będzie zimniej niż zakładamy, to nie będzie wesoło :-) (przynajmniej u mnie, bo Adam, który określa siebie zmarzluchem, zabrał cieplejsze rzeczy).

Poniżej przedstawiam listę swojego sprzętu. Lista Adama jest bardzo podobna – różni się w zasadzie drobiazgami.

1/ namiot ekspedycyjny Arco;

2/ śpiwór syntetyczny Małachowski;

3/ fotograficzny plecak ekspedycyjny LowePro AW 600 + tzw. daily pack;

4/ olbrzymia torba do transportu lotniczego (w torbę pakuję cały sprzęt jako bagaż główny za wyjątkiem sprzętu fotograficznego, który leci ze mną w daily pack-u);

5/ mata Therm-a-Rest Pro Lite Plus;

6/ worki kompresyjne (bez nich nie udałoby mi się spakować);

7/ ubrania (głównie Milo): kurtka, softshell, polar 100, spodnie x 2, koszulki z długim rękawem x 3, slipy x 3, skarpety x 3, komplet bielizny termoaktywnej, kominiarka, czapka, czapka z daszkiem, moskitiera na głowę, rękawiczki polarowe, rękawiczki lekkie;

8/ buty trekingowe plus klapki;

9/ statyw, sprzęt fotograficzny (w tym średni format), filtry, filmy i cała masa szpargałów, obudowa podwodna;

10/ menażki plus palnik i butle na paliwo (w sumie 1,5 litra – nie możemy szaleć z gotowaniem :-);

11/ leki; przybory toaletowe (nachodziłem się za małą pastą do zębów :-), szybkoschnące ręczniki x 2;

12/ telefon satelitarny;

13/ szpargały: folia NRC, noże, mała saperka, worki, sztućce, czołówka, światła alarmowe, troki, gwizdek ratunkowy, mapnik i mapy, gps, taśma, zen :-),

14/ kije trekingowe Kohla Evo Light Absorber;

15/ suchy kombinezon (ma mi uratować życie podczas ewentualnej wywrotki na kajaku w wodzie o temperaturze 0-2 stopni, a także pozwolić na zabawy w fotografię podwodną);

16/ jedzenie (głównie liofilizaty), worek na wodę (bukłak).

Trochę tego jest! W sumie wyszło ponad 30 kg (z tym że część będzie złożona w depozycie – jakieś kg). Z chęcią skorzystałbym z usług tragarza na całej wyprawie :-). Zapowiada się niezły turnus odchudzający :-). Każdego dnia będzie lżej, ale już sama waga plecaków zaliczą tą wyprawę do najbardziej ciężkich. Teren też nie należy do najłatwiejszych. Podołać, podołamy, pytanie tylko jakim kosztem :-). Ale nie próżnowałem ostatnio – biegałem, trochę jeździłem na rowerze stacjonarnym, schudłem parę kilogramów (co mnie bardzo cieszy :-). Psychicznie i kondycyjnie jestem przygotowany. Bardzo szybko wchodzę na wysokie obroty i potrafię szybko osiągnąć bardzo dobrą kondycję (to w ramach autopromocji), więc jestem spokojny. Jeśli tylko plecaki wytrzymają (a mamy trochę niepokojących informacji z wyprawy na Spitsbergen), to będzie OK. Nie mniej jednak trzymajcie proszę kciuki.

Łukasz

Equipment - before packaging

It seems that everything is ready when it comes to hardware. A few times the whole equipment was packed. Unfortunately we can not take everything, so we had a difficult choice. We had to resign from some items – photographic equipment, clothes and food. No reduction on slides and and rescue equipment. If it is colder than expected, it will not be funny :-) (at least for me, because Adam, who describes himself warm liker, takes warmer clothes.)

Below there is is a list of my equipment. Adam’s list is very similar

1 / expedition tent Arco;

2 / Malachowski synthetic sleeping bag;

3 / photographic expedition backpack Lowepro 600 AW + daily pack;

4 / bag for air transport (I will pack in this bag packed all the equipment as checked baggage with the exception of the main photographic equipment, which flies with me as the hand baggage);

5 / sleeping mat Therm-a-Rest Pro Lite Plus;

6 / compression sacks;

7 / clothes (mainly Milo): jacket, softshell, polar 100, 2 x trousers, shirts with long sleeves x 3 underpants x 3, socks x 3, set of thermoactive underwear, hat, cap, mosquito net, gloves;

8 / trekking shoes;

9 / tripods, photographic equipment (including medium format), filters, slides and a whole bunch of different useful things, underwater housing;

10 / stove plus fuel (total 1.5 liters – we can not be mad, cooking :-);

11 / medicines, toiletries, fast drying towels x 2;

12 / satellite phone;

13 / different items: rescue kit, knives, a small shovel, bags, cutlery, headlamp, emergency lights, straps, emergency whistle, map case, and maps, gps, tape, Zen :-)

14 / trekking poles Kohl Evo Light Absorber;

15 / dry suit (it can save my life if I collapse to water during our kayak trip);

16 / food (mainly dry), bag for water.

The total equipment weights more than 30 kg (part will be transfer to different destinations by boat). We would really like to use porters on the whole trip :-). For sure we will loose our weight which is good actually. Every day the backpack will be lighter, but the weight of the backpack makes this trip really difficult. and demanding. It will not be easy We will get used to, the only question is at what cost :-). But I have not been idle recently – I ran a little, biked, I lost some weight (which made me very happy :-). Physically and mentally I am ready. Usually I can quickly achieve very good condition (self-promotion), so I’m calm. If only a backpack can withstand (and we have some bad information from the expedition to Spitsbergen), it will be OK. Nevertheless, please keep our fingers crossed.

Lukasz

Buty Meindl dla AdamaMeindl boots for Adam

www.meindl.pl

Po wielu godzinach poszukiwań i dyskusji z moim partnerem Łukaszem, postanowiłem podczas naszej wyprawy przemierzać bezdroża Grenlandii w obuwiu cenionej przez wielu podróżników firmy Meindl. Dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora, firmy Larix stałem się posiadaczem butów trekkingowch Vacuum, oraz Air Revolution których przeznaczeniem są wyższe partie gór.Zapraszam na stronę producenta www.meindl.pl

Adam

www.meindl.pl

After many hours of searching and discussion with my partner Lukasz, I decided to traverse the wilderness of Greenland in footwear Meindl which are highly valued by many travellers. Courtesy of the Polish distributor, I became an owner of trekking shoes Vacuum and mountains boots Air Revolution.

Adam

Nagranie w Radio Merkury

www.radiomerkury.pl

W ramach patronatu medialnego ze strony Radia Merkury, w czwartek miałem przyjemność uczestniczyć w nagraniu krótkiej audycji poświęconej naszej wyprawie i Grenlandii jako takiej. Niestety Adam, ze względu na obowiązki służbowe, nie mógł uczestniczyć w nagraniu.  Mam jednak nadzieję, że przy kolejnym, które odbędzie się po naszym powrocie, nie będzie już żadnych problemów.

Pierwszy raz byłem w Radiu! Początkowo byłem lekko stremowany, ale „włączyły” mi się prawnicze umiejętności i po chwili było OK. Sala sądowa jednak trochę uczy :-).

Porozmawialiśmy głównie o Grenlandii – bo to przecież strasznie ciekawe miejsce jest.

Audycja zostanie wyemitowana najprawdopodobniej w najbliższą środę (30 czerwca) na antenie poznańskiego Radia Merkury. Postaram się zamieścić link do audycji. W tym samym czasie będziemy już daleko – tego bowiem dnia z rana czasu grenlandzkiego (- 4h) wylądujemy na Grenlandii :-).

Pełen zapis rozmowy jest dostępny tutaj. Serdecznie zapraszam.

Łukasz