Dzień trzydziesty piąty

KOPENHAGA – POZNAŃ (powrót)

Wersja Łukasza

Z naszych planów zwiedzania Kopenhagi nic nie wyszło. Po prostu spaliśmy w najlepsze i za nic nie chcieliśmy opuścić łóżek. A gdy już wstaliśmy było ewidentnie zbyt późno, aby się gdzieś wybierać. Zjedliśmy zatem pożywne śniadanie. Rzuciliśmy okiem na meile w komputerze hotelu i ruszyliśmy na lotnisko.

Tym razem nadbagażu nie było :-). Jakby nie było część rzeczy poleciała do domu paczką, a jedzenie zjedliśmy. Przyszły co prawda prezenty, ale udało się zmieścić w limicie. Uff…

Lot do Warszawy był krótki. Nie dostaliśmy nic do jedzenie tylko sok. A myślałem, że SAS to trochę lepsza linia. Bo że droższa od low-costów to oczywiste, ale serwis powinien być chyba lepszy?

W Warszawie na lotnisku chwila nerwowego oczekiwania na bagaż. Jest. Nie zgubili. I już jechaliśmy na dworzec PKP. Jeszcze trzy godziny w IC i wieczorem byliśmy w domu.

I tak się skończyła nasza wyprawa. Pozostały wspomnienia i zdjęcia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *