Na wyprawę pojechał również ze mną aparat średnioformatowy Mamiya 6MF. Niesamowite narzędzie. Slajdy wielkości 6×6 potrafią człowieka przenieść do sfotografowanego miejsca. Zdjęcia mają prawdziwą głębię!
Jak wspominałem w relacji, przez pierwsze dwa tygodnie wyprawy pogoda nas fotograficznie nie rozpieszczała. W zasadzie chmury pojawiały się rzadko, co powodowało, że zachody i wschody słońca nie były zbyt ciekawe. Zmieniło się to w Ilulissat i na kajakach, gdzie doświadczyliśmy różnorodności grenlandzkiej pogody. Niestety jak na złość, zaraz po przylocie do Ilulissat, moja Mamiya spadła mi na ziemię podczas odpinania pasa biodrowego plecaka. Coś się tam poprzestawiało i żadnego zdjęcia już nie zrobiłem. Stąd też nie powstało na niej zbyt dużo zdjęć. Te kilka najciekawszych krajobrazowych prezentuje poniżej. W przygotowaniu grenlandzkie miasteczka i panoramy :-).
To jest oczywiście przyczynek, aby na Grenlandię wrócić i zrobić te kilka dodatkowych zdjęć na Mamiji :-)