Dzień dwudziesty drugi

ILULISSAT

Wersja Łukasza

Wstaję trochę późno, ale czasu mam bardzo dużo. Jem śniadanie i idę do miasta. Umawiam się z Adamem, że będę o 18:30 w namiocie. Dzwonię do mojej ukochanej Żony, która wypoczywa na Isle of Wight :-). Okazało się, że utopiła wczoraj telefon w morzu i dlatego wczoraj nie było kontaktu. Ale teraz kontakt został już ponownie nawiązany. Bardzo się z tego cieszę bo bardzo za nimi tęsknię, a rozłąka bardzo dużo mnie kosztuje psychicznie. Wiem już też, że chciałbym tu z nimi przyjechać na kilka dni i pokazać choć cząstkę co sam widziałem. Już nie mogę się doczekać powrotu do domu, choć jeszcze tyle przygód przede mną.
Spaceruję sobie po mieście.

Na jego obrzeżach jest mnóstwo psów Husky. Ich ujadanie słychać nawet u nas w namiocie, a co dopiero w mieście. Miasteczko się rozbudowuje – to w końcu trzecie miasto na Grenlandii. Jest dużo samochodów, wszędzie wydaje się daleko. W porcie stoi szereg łódek przeróżnych rodzajów. Jest tu też jakiś duński okręt wojenny. Mnóstwo sklepów, część ewidentnie pod turystów. Cieszę się, że zakupy zrobiłem w Nuuk, bo tu i wybór mniejszy i ceny wyższe.

Postanawiam wrócić do naszej bazy żółtym szlakiem, który prowadzi wzdłuż gór i lodowca. Droga wije się wśród wzgórz. Mijam stary dom pokryty darnią – to w ten sposób kiedyś osadnicy chronili się przed zimnem. Po prawej stronie rozpościera się cudowny widok na zatokę Disko, odległą wyspę i setki gór lodowych błyszczących w popołudniowym słońcu. Eksploruję te tereny schodząc często ze szlaku. W ten sposób docieram do małej, piaszczystej plaży. Zejście jest trochę strome, ale w tych butach żaden stok nie jest wyzwaniem. Na plaży od czasu do czasu znak z ostrzeżeniem na fale tsunami z przewracających się gór lodowych. Widać, że fale wdzierają się na kilka metrów w głąb lądu i mają naprawdę dużą wysokość. W zasadzie znaki mówią, że nie powinienem na tej plaży w ogóle przebywać. Okoliczne skały odbijają się w idealnie spokojnej wodzie. Odbicie jest tak realne, że myślę, że to skała a nie woda. Nie zabrałem statywu na wycieczkę, więc teraz cierpię. Ale na szczęście w body mam rolkę Provii 100F, która jest czulsza od Velvii i pozwala mi zrobić zdjęcia z ręki. Wiem już gdzie przyjdę na zachód słońca.

Po dwugodzinnym zmaganiu na szlaku docieram do obozu. Adam ma już zdecydowanie lepszy humor :-).

W oddali na morzu widzę mgłę i wiem, że przyjdzie wieczorem nad ląd. Zapowiada się zatem ciekawy wieczór.

Jem posiłek i ruszam na wypatrzone wcześniej miejsce. Adam idzie w przeciwnym kierunku. Docieram na plażę, ale słońce już jest w innym położeniu i kadry nie są już tak dobre. Dobrze, że robiłem wcześniej zdjęcia. Wchodzę na pobliski szczyt na małym półwyspie. Kosztuje mnie to 45 minut, gdyż muszę szukać drogi wśród skał i urwisk. Często po pionowych skałach. Wreszcie docieram na górę. Widok jest bardzo ładny i otwiera się na prawo i lewo. Jest mi tak gorąco, że przez 10 min jestem nawet bez koszulki. Rozkładam sprzęt, przygotowuję się do zdjęć. Tak jak oczekiwałem mgła nadchodzi i zaczyna się spektakl. Naprawdę super miejsce wybrałem. Bardzo lubię fotografować w samotności. Mam wrażenie, że jestem wówczas bardziej kreatywny. Mgła nadchodzi dosyć szybko, więc po 30 min jestem już cały w mleku. Wcześniej słońce przebijało się przez nią tworząc niesamowite wzory na górach lodowych i morzu. Jestem więcej niż zadowolony.

Pakuję się i rozpoczynam karkołomną drogę powrotną ku głównemu szlakowi. Nie jest lekko, bo nie widzę ścieżki i muszę iść na wyczucie. Rezygnuję z wyboru tej samej drogi, którą tu przyszedłem. Skończyło by się upadkiem do wody z kilkunastu metrów. Nagle słyszę głos Adama, który mnie nawołuje. Schodzę ostatnie metry i spotykam już na szlaku Adama. Okazało się, że był na szlaku i spotkał grillujących Polaków. Załogę jachtu. Mamy zaproszenie na zupę rybną dnia następnego. Super. Idziemy powoli do naszego namiotu.

Mgła zaczyna się cofać, to opadać i robię jeszcze trochę zdjęć. Jestem zadowolony zdjęciowo, a jutro zaczyna się nasza kolejna przygoda. Idziemy spać.

Jeden komentarz do “Dzień dwudziesty drugi

  1. Przyjemnie się czytało.Wyobrażam sobie tylko po cichu ile miałeś frajdy.Zgadzam się z Tobą ,że fotografowanie w samotności pomaga być bardziej kreatywnym.Też tak mam :-)Czekam na CDN… z prawdziwą niecierpliwoscia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *